sobota, 19 marca 2016

Zazdrość + plus maść na ból dupy gratis




Wiosna ? Obecna ! Piękne dziewczyny ? Obecne ! Przystojniaków też nam nie brakuję. Zazdrośnicy ? ...Nie ma ? Nie ma zazdrośników ? Jak to ? No halo... bez jaj, zazdrośnicy rączki w górę ! O jeju, ale was się tu nagromadziło...
A Pani ? Pani nie jest zazdrosna ? Czemu ? Nie ma pani faceta ? Ma ? No to jest Pani zazdrosna i to może najbardziej z wszystkich tu zgromadzonych....

Zazdrość. Słuchajcie nie ma się czego wstydzić, to pojęcie znamy doskonale wszyscy, bo do cholery, każdy z nas miał okazje poczuć to coś. Cholernie niemiłe uczucie, obrzydliwe wręcz, wiążące się z ciarkami, odruchami wymiotnymi, wściekłością, bólem brzucha i bólem DUPY. Zazdrościmy wszystkiego... od włosów, po motory, przez większe cycki, mniejsze cycki, przez powodzenie, po kształtną dupę, przez kaloryfer i przez inne góry i doliny. Jak tak teraz myślę, to mam wrażenie, że faceci jakoś mniej się z tą zazdrością afiszują (Kochanie, nie...nie mam na myśli Ciebie) Dziewczyny, myślę, że my jakoś bardziej jesteśmy takie... zazdrosne, mimo, że częściej w tą zazdrość kogoś wpędzamy.

Jeśli chodzi o zazdrość materialną, to jest tylko jedna recepta. Jeśli jakaś dziewczyna ma lepszą dupę od Ciebie, a jak ją widzisz to masz ochotę nóż jej wbić w ten jej zajebisty tyłek, to zamiast brudzić swoje delikatne rączki, zwyczajnie popracuj nad swoim tłustym zadem. Jeśli jakiś chłopak ma lepszy brzuch od Twojego obrośniętego tłuszczem bebzola i bardzo Ci to przeszkadza, bo Twoja dziewczyna przegląda namiętnie jego zdjęcia, to odstaw schaba, idź na siłownie zrób tam co trzeba i dziewczynę też sobie wymień bo jak kocha to mówi "Józek ale, żeś się spasł, chodź poćwiczymy razem :> ", a nie... Jeśli chodzi o cycki i inne problemy z wielkością czegokolwiek, no to wiadomo... nic się nie da poradzić bez ingerencji czegoś tam, ale zawsze można to pokochać i zaakceptować. Masz słabe cysie, to chociaż tyłek miej dobry ;)  Żarty żartami, ale my naprawdę mamy takie problemy ! Co więcej zamiast sobie z nimi radzić, to ciągle je przeżywamy.

A co z zazdrością w związku ? Z tym ciężko sobie poradzić, uwierzcie mi, że wiem o czym mówię. Przez długi długi czas się z tym zmagałam. Miałam to o tyle utrudnione, że mój chłopak obraca się w takim, a nie innym środowisku i chcąc nie chcąc, nie dało się obejść bez śliniących się na jego widok dziewcząt... Mieliśmy przeróżne sytuacje, niektóre sprawiały, że wściekła byłam na jego samego mimo, że nie był niczemu winny. W pewnym momencie stało się to chorobliwe. Uwierzcie mi, że patrzenie na to jak niektóre dziewczyny potrafią zachowywać się wobec faceta, nawet w obecności jego dziewczyny, jest...wkurwiające. Maślane oczka i wypięta dupa to standard. Swoją drogą co trzeba mieć w głowie żeby tak robić ? Stoczyłam wiele wojen sama z sobą, aż doszłam do wniosku skąd się to wzięło, a wzięło oczywiście z poczucia własnej wartości. Większość problemów bierze się właśnie z tego jednego głupiego powodu. Co gorsza nie tylko ja byłam zazdrosna, mój samiec alfa również i to było takie błędne koło. Jedna sprzeczka z jednej strony druga z drugiej. Najlepszy moment dla mnie, a najgorszy dla niego, nastąpił wraz z moim wyjazdem na studia. Nagła rozłąka, gdzie wcześniej widywaliśmy się każdego dnia wydawała się być gwoździem w trumnie naszego związku. Wyjechałam. Poczułam się nieco lepiej, starałam się przetłumaczyć sobie wszystko na chłodno, czemu tak się dzieje, czemu ta zazdrość odgrywa tak kluczową rolę i czemu te dziewczyny tak się zachowują. Jednak u niego nic się nie polepszyło, co więcej znacznie się pogorszyło. Pierwsze miesiące to była seria tłumaczeń i pokazywania, że nie ma się o co martwić... Ale mi też już brakowało sił... nie poddałam się. Chyba oboje widzieliśmy, że to już nie jest dobre. I tylko we dwójkę zdołaliśmy pokonać to wszystko.

Kurczę, on mnie naprawdę kocha. To On jest przy mnie każdego dnia, nie ważne czy jest wszystko w porządku czy nie. To mnie przytula po każdej granej imprezie i to ja jestem jego oczkiem w głowie i mam tego całkowite poczucie. To ze mną się kłóci i ze mną się godzi, a wcale nie musi. To mi mówi całą masę komplementów i to ze mnie się śmieje...że locha, ze boczuś, że pani psycholog, że oferma i takie tam, mówi to wszystko, a i tak kocha. To do jasnej cholery co ja mam się martwić o jakieś lafiryndy, które nie potrafią sobie znaleźć równie fajnego faceta...

Więc wyginajcie się, uśmiechajcie się, bo to naprawdę świetny chłopak i w dodatku MÓJ !

Do reszty zazdrośnic... warto? Warto psuć sobie związek, humor i urodę ? Jak będzie chciał to i tak się będzie podniecał, że jakaś dziewczyna wzdycha na jego widok... Jak będzie chciał, to i tak spojrzy na jej tyłek jeśli tylko będzie miał na to bezpieczną możliwość... Ale jak kocha, to będzie chciał tylko Ciebie. A do Zazdrośników, baby takie są, że muszą być w centrum męskiego zainteresowania...bo byłyby chore ! Dlatego, Twoja dziewczyna, będzie Ci mówiła, o tamten się na mnie spojrzał,a tamten powiedział to, a ten to się chciał ze mną umówić...a wiecie czemu ? Żebyście dali jej buziaka i powiedzieli, że jest piękna, stąd te spojrzenia...ale na szczęście jest tylko wasza i tylko wy kochacie ją taką jaka jest naprawdę, z jej wadami i zaletami.Wiadomo, jakiś cień zazdrości zawsze był jest i będzie, ale wszystko w granicach ZDROWEGO rozsądku !

Ale słuchajcie, jak druga połówka ma was w dupie i oczy dookoła głowy, to nie dajcie się jej nabawić skrętu karku !
Oko za oko, w mordę za przykrość !
Nie dajemy sobie powodów do zazdrości, bo kto pod kim dołki kopie... ;)

































niedziela, 13 marca 2016

Before/After Wstyd się przyznać/Trudno poznać





Widzę, że poprzedni post, bardzo wzbudził wasze zaciekawienie. Kochani ja nie mam depresji, to był tylko taki tytuł nawiązujący do współczesnych problemów. Także spokojnie, nie jest jeszcze aż tak źle ze mną ;)

Słuchajcie, ostatnio na instagramie i nie tylko zaczęły pojawiać się zdjęcia dziewcząt, z przed kilku czy kilkunastu lat i z teraz. Bardzo mi się to spodobało, bo to taka wzajemna motywacja. Ja również postanowiłam przeszperać stare zdjęcia. No chyba się troszkę pozmieniało.
Od małego byłam raczej mini pulpetem, raz mniejszym raz większym, w zależności od tego jak się ukulałam. Będąc w podstawówce jednak, miałam troszkę więcej ruchu. Zajęcia taneczne, wf i spędzanie całych dni na dworze. W gimnazjum się to zmieniło. Przeszłam na osiadły tryb życia. Komputer, czipsy, fast-foody, obiadki za trzech. Tak spędzałam całe dnie, więc jak można się domyślić rosłam w tempie zastraszającym...i to w cale nie w wzwyż, a w szerz. Doszło do tego, że ważyłam naprawdę dużo...bo 76 kilo. Jestem wysoka, jednak to dużo za dużo nawet jak na mój wzrost. Czułam się okropnie, ale nie mogłam przestać jeść.
Wysoki pulpet, w okrągłych okularkach... wyglądałam tragicznie. jeszcze w dodatku uwielbiałam eksperymentować z włosami, więc ścinałam je co jakiś czas pogarszając sprawę... Bo wiadomo im dłuższe włosy tym szczuplej wyglądasz. Najgorsze przyszło wtedy, kiedy Małgorzata Kożuchowska ścięła  swoje włosy, co to była za metamorfoza ! Byłam tak zafascynowana, że postanowiłam ściąć również swoje... praktycznie na chłopaka. Boziuchny, wieś tańczy i śpiewa... Twarz miałam okrągłą, jak księżyc w pełni, jak to określał mój kochany tata, dupę jak Kim Kardashian, a nogi jak dwie parówki. Moje przyjaciółki, zawsze wyglądały pięknie...szczupłe, ładnie ubrane, a ja zawsze gruba i ubrana jak wieśka, bo wszystko leżało na mnie jak... nawet ciężko znaleźć określenie.
Porażka !
W połowie gimnazjum się obudziłam. Postanowiłam, że to czas by w sobie coś zmienić. No to jak zwykle, nie znając instrukcji obsługi swojego ciała, zaczęłam stosować głodówki, jakieś durne cud diety. Ale wiadomo, z jednej strony dieta cud, a z drugiej budka z kebabem, a że kroków kilka do przejścia to się pofatygowałam do tej budki zwanej rajem.
Nadszedł dzień, że powiedziałam dość, te diety cud nie pomagają, co więcej chyba jeszcze bardziej mi szkodzą, więc zabrałam się za czytanie. Dowiedziałam się najważniejszych rzeczy dotyczących zrzucania zbędnych kilogramów i zaczęłam działać. Teraz zamiast spędzania czasu przy komputerze z jedzeniem w ręku, jeździłam na rowerze, biegałam, ćwiczyłam w domu. Przez myśl nawet nie przeszło mi żeby wybrać się na siłownie...to były czasy gdzie dziewczyny raczej były tam rzadko spotykane, bo przecież od pierwszego razu stajesz się kulturystką.
Stosowałam wtedy również dietę, żadną wyczytaną, po prostu wymyśliłam sobie, ze będę zjadała pewną liczbę kalorii. Nie liczyłam ile kalorii dziennie powinnam przyjmować, strzeliłam sobie, że będzie to 1200 kcal.  Zaczęłam więc jeść zdrowo i dużo ćwiczyłam. Odstawiłam cukier i ograniczyłam sól do minimum, mimo, że uwielbiam... Coś się zadziało, waga sukcesywnie się zmniejszała.
Nie tylko ja widziałam postępy, co sprawiało, że byłam naprawdę bardzo szczęśliwa.
Liceum. Moja figura już nie przypominała tłustej foki, tylko w miarę normalną dziewczynę. Nadal nosiłam okulary i nadal nie wiedziałam co zrobić z twarzą, bo raczej nigdy się nie malowałam, a jeśli tak to tylko rzęsy i to jeszcze kosmetykami podkradzionymi mamie. Poprzeglądałam jakieś filmiki na youtubie i zaczęłam coś z tą moja patelnią robić. No dobra jest nieźle. Ale cały czas mi było mało.
Wybłagałam więc mamę, na kupno soczewek. Zjeździła ze mną, chyba wszystkich możliwych okulistów, bo bardzo ciężko było je dobrać, ale udało się ! W końcu po tylu próbach mi się udało.
Moje szczęście sięgało zenitu, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Zapisałam się na siłownie. Dieta i codzienne treningi. Czułam się coraz lepiej. Siłownią byłam tak wciągnięta, że pomimo tysiąca innych zajęć i tego, że ze zmęczenia często padałam na ... twarz, biegałam tam jak szalona.
I udało się, wszystko co sobie wymarzyłam się spełniło...nie, nie spełniło. Dokonałam tego sama, ciężką i mozolną pracą. Nie dziwcie się, że często sprawiam wrażenie zakochanej w sobie, ja po prostu jestem z siebie dumna... Nie jestem narcyzem, bo jestem bardzo krytyczna wobec siebie, ale wiem, że inni by się poddali, kiedy ja walczyłam dalej. Nadal mam wady, nad  którymi staram się pracować, ale któż z nas ich nie ma ?
Dawajcie czadu, teraz kolej na was i mniej wad tym lepiej !

A Tu macie, coś do pomocy uwierzenia we własne możliwości. Nie dodaje tego, by ktoś ślinił się na mój widok, tylko by osoby, które myślą, że się nie da - uwierzyły, że tylko jeden mały krok dzieli ich od osiągnięcia swoich marzeń.

Większość przykrych zdjęć niestety usunęłam... chciałam zapomnieć o loszce, ale mam kilka.
Myślę, że wam wystarczy... bo mi owszem... haha. Piiiiig Piiig loszki do roboty !










niedziela, 6 marca 2016

Tęsknimy i mamy depresje. Czyli baby na wyjeździe.


Z tego miejsca chcę pozdrowić wszystkie osoby, które za kimś tęsknią. Łączę się z wami w bólu.

   Więc, jakby to wam opowiedzieć... Jestem studentką uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, powinnam napisać, że szczęśliwą, bo studiuje wymarzony kierunek - dziennikarstwo i komunikacje społeczną na wymarzonej uczelni. Uczelnia to spełnienie marzeń, takie moje american dream, no ale co z tego ?
Wrocław, przepiękne miasto, moim zdaniem najpiękniejsze w Polsce. Może jedynie konkurować z Zakopanym. Idąc tu na studia byłam tak podekscytowana, że sobie nie wyobrażacie, nowe miasto, nowe możliwości, poznawanie nowych ludzi. W dodatku oderwanie się od rodziców, no słuchajcie...bajka !
Gówno prawda... Rozłąka z tymi wszystkimi zaczepami, tymi trutniami i zrzędami to jakaś tragedia...
Ja we Wrocławiu nie mam praktycznie nikogo, a przynajmniej nie mam nikogo takiego komu to ja mogłabym truć tu dupę. Więc zjeżdżając jestem zdana sama na siebie. Oczywiście znajomi poznani na uczelni, od czasu do czasu poratują swoją obecnością, ale wiadomo każdy ma swoje zajęcia, a w dodatku większość z nich jest z okolic, więc wracają często do domu.
Moje bycie tu polega na kilku prostych czynnościach - jedzenie, spanie, uczelnia, wyczekiwanie powrotu do Bełchatowa.
Jak wiecie, bo pewnie jesteście tu za pośrednictwem fejsa czy instagrama, mam chłopaka(nie warty wzmianki tutaj, ale co tam, niech ma) jesteśmy w miarę szczęśliwi bla bla (bardziej łzawo w poście poprzednim jakby ktoś chciał się porozczulać) Dominik od samego początku mówił, Anita Ty poczekaj ten rok na mnie no co Ci szkodzi, pójdziesz tam będziesz sama, będzie Ci dobrze przez chwilę, a potem... Wiecie ja...chyba zapomniałam, że on trochę dorósł i czasami potrafi mówić mądrze, czasami bo czasami, ale to właśnie był ten przebłysk  z którego powinnam skorzystać. Czemu tego nie zrobiłam ? Bo wiedziałam, że rok czekania, to dla mnie za dużo. Rozleniwiłabym się, jak cholera i studia poszłyby... w las.
Powiem wam, że już wolałabym być w tym lesie, niż wyczekiwać z utęsknieniem kolejnego weekendu .Codzienny ból głowy, brak apetytu (no chyba, że na słodycze i czipsy) i ogólnie znikome chęci do życia. Naprawdę jest ciężko. Mam takie dni, kiedy zwyczajnie mam ochotę się poddać, bo nic tutaj już mnie nie cieszy. Wtedy na szczęście przychodzi czas na weekend i zaczynam odżywać, ale słuchajcie ileż tak można ? Weekend - trzy dni, przez które nie ma opcji, że zdążysz się nacieszyć miłością, rodziną, czy przyjaciółmi. Gdyby nie fakt, że prawie co tydzień wracam z podkulonym ogonem do Bełchatowa, to pewnie utonęłabym w morzu łez. Wiadomo są i tacy, dla których wyjazd na studia wiąże się z całotygodniową imprezą, słuchajcie -korzystajcie ! Zazdroszczę max. Jednak ja wolę jechać i słuchać zrzędzenia rodziców i uciekać w ramiona chłopaka bo gdyby nie oni, to pewnie, wszystko potoczyło by się zupełnie inaczej. No i przyjaciele, na których zawsze można liczyć, a nie zawsze ma się czas, na spotkanie, poza ekranem komputera.
W tym poście tak naprawdę, chciałam poruszyć temat depresji. Już przestaje być zabawnie, o ile było. Nie wiem czy wiecie, ale to ogromny problem XX1 wieku. Problem spowodowany jest właśnie takimi różnymi głupotami, szczególnie kiedy człowiek jest sam, lub próbuje się od tych ludzi odciąć.  Zdrowi, często nie widzą problemu u osoby, która potrzebuje pomocy, a wynika to najczęściej z tego, że doskonale to ukrywają. Musimy być wrażliwsi, na takie rzeczy, więc jeśli Twój znajomy zachowuje się dziwnie, unika kontaktu z Tobą to wiedz, że albo działasz mu na nerwy, albo wręcz przeciwnie, potrzebuje Twojej pomocy. Nie każdy ma na tyle mocną psychikę by dawać sobie radę ze wszystkimi problemami, więc tym osobom trzeba pomóc. Dlatego nie odtrącajmy nikogo, nie pozwólmy ludziom być samym.