niedziela, 6 marca 2016

Tęsknimy i mamy depresje. Czyli baby na wyjeździe.


Z tego miejsca chcę pozdrowić wszystkie osoby, które za kimś tęsknią. Łączę się z wami w bólu.

   Więc, jakby to wam opowiedzieć... Jestem studentką uniwersytetu SWPS we Wrocławiu, powinnam napisać, że szczęśliwą, bo studiuje wymarzony kierunek - dziennikarstwo i komunikacje społeczną na wymarzonej uczelni. Uczelnia to spełnienie marzeń, takie moje american dream, no ale co z tego ?
Wrocław, przepiękne miasto, moim zdaniem najpiękniejsze w Polsce. Może jedynie konkurować z Zakopanym. Idąc tu na studia byłam tak podekscytowana, że sobie nie wyobrażacie, nowe miasto, nowe możliwości, poznawanie nowych ludzi. W dodatku oderwanie się od rodziców, no słuchajcie...bajka !
Gówno prawda... Rozłąka z tymi wszystkimi zaczepami, tymi trutniami i zrzędami to jakaś tragedia...
Ja we Wrocławiu nie mam praktycznie nikogo, a przynajmniej nie mam nikogo takiego komu to ja mogłabym truć tu dupę. Więc zjeżdżając jestem zdana sama na siebie. Oczywiście znajomi poznani na uczelni, od czasu do czasu poratują swoją obecnością, ale wiadomo każdy ma swoje zajęcia, a w dodatku większość z nich jest z okolic, więc wracają często do domu.
Moje bycie tu polega na kilku prostych czynnościach - jedzenie, spanie, uczelnia, wyczekiwanie powrotu do Bełchatowa.
Jak wiecie, bo pewnie jesteście tu za pośrednictwem fejsa czy instagrama, mam chłopaka(nie warty wzmianki tutaj, ale co tam, niech ma) jesteśmy w miarę szczęśliwi bla bla (bardziej łzawo w poście poprzednim jakby ktoś chciał się porozczulać) Dominik od samego początku mówił, Anita Ty poczekaj ten rok na mnie no co Ci szkodzi, pójdziesz tam będziesz sama, będzie Ci dobrze przez chwilę, a potem... Wiecie ja...chyba zapomniałam, że on trochę dorósł i czasami potrafi mówić mądrze, czasami bo czasami, ale to właśnie był ten przebłysk  z którego powinnam skorzystać. Czemu tego nie zrobiłam ? Bo wiedziałam, że rok czekania, to dla mnie za dużo. Rozleniwiłabym się, jak cholera i studia poszłyby... w las.
Powiem wam, że już wolałabym być w tym lesie, niż wyczekiwać z utęsknieniem kolejnego weekendu .Codzienny ból głowy, brak apetytu (no chyba, że na słodycze i czipsy) i ogólnie znikome chęci do życia. Naprawdę jest ciężko. Mam takie dni, kiedy zwyczajnie mam ochotę się poddać, bo nic tutaj już mnie nie cieszy. Wtedy na szczęście przychodzi czas na weekend i zaczynam odżywać, ale słuchajcie ileż tak można ? Weekend - trzy dni, przez które nie ma opcji, że zdążysz się nacieszyć miłością, rodziną, czy przyjaciółmi. Gdyby nie fakt, że prawie co tydzień wracam z podkulonym ogonem do Bełchatowa, to pewnie utonęłabym w morzu łez. Wiadomo są i tacy, dla których wyjazd na studia wiąże się z całotygodniową imprezą, słuchajcie -korzystajcie ! Zazdroszczę max. Jednak ja wolę jechać i słuchać zrzędzenia rodziców i uciekać w ramiona chłopaka bo gdyby nie oni, to pewnie, wszystko potoczyło by się zupełnie inaczej. No i przyjaciele, na których zawsze można liczyć, a nie zawsze ma się czas, na spotkanie, poza ekranem komputera.
W tym poście tak naprawdę, chciałam poruszyć temat depresji. Już przestaje być zabawnie, o ile było. Nie wiem czy wiecie, ale to ogromny problem XX1 wieku. Problem spowodowany jest właśnie takimi różnymi głupotami, szczególnie kiedy człowiek jest sam, lub próbuje się od tych ludzi odciąć.  Zdrowi, często nie widzą problemu u osoby, która potrzebuje pomocy, a wynika to najczęściej z tego, że doskonale to ukrywają. Musimy być wrażliwsi, na takie rzeczy, więc jeśli Twój znajomy zachowuje się dziwnie, unika kontaktu z Tobą to wiedz, że albo działasz mu na nerwy, albo wręcz przeciwnie, potrzebuje Twojej pomocy. Nie każdy ma na tyle mocną psychikę by dawać sobie radę ze wszystkimi problemami, więc tym osobom trzeba pomóc. Dlatego nie odtrącajmy nikogo, nie pozwólmy ludziom być samym.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz